czwartek, 5 lipca 2012

Mea Culpa po stokroć !!!

Och nie !!! A raczej OCH TAK! Ja najmocniej przepraszam, ale na e-mail nie przychodzą powiadomienia o nowych komentarzach (światłowody się wypięły), więc myślałam sobie, żem ta sierotka nieboga, opuszczona, przez wszechświat i internetowych czytaczy, a tu proszę ...
I KRYTYKA KONSTRUKTYWNA SIĘ ZNALAZŁA !!! Dziękuję !!!
Miałam długą przerwę w pisaniu z powodów różnych. Może powinnam się wytłumaczyć? A może wręcz przeciwnie?
Od stycznia wisiały nade mną bardzo ciemne chmury. O mało brakowało a mogłabym zapomnieć o kluczach do wiejskiego domu. Za każdym razem kiedy robiłam krok do przodu, następnego dnia byłam o dwa w tyle.   Zaliczałam bardzo głębokie doły, by za chwilę znów mozolnie wspinać się ku dziennemu światłu. Najgorsze jest to, że w tych chwilach zwątpienia nie sprawdzili się przyjaciele. Nie mogli mi pomóc nijak inaczej, jak tylko wysłuchać. Nie liczyłam na nic więcej. Jestem sama. Bez wiernego, porządnego i uczciwego mężczyzny u mego boku. Przyjaźń bardzo wiele dla mnie znaczy. I te chwile zweryfikowały wiele relacji.
Oczywiście na straży tego całego szaleństwa stanęły dwie dobre dusze. Kobiety, bez których w tej chwili nie wyobrażam sobie mojego życia. Jestem im bardzo za to wdzięczna.

A teraz? Od kilku tygodni na stałe mieszkam już w MOIM WŁASNYM domu. Na wsi, gdzie ciężko trafić. Jest prąd, woda. Piękne widoki na łąki. Cudne krajobrazy. Mleko prosto od krowy. Multum pająków i robali wszelkiej maści. Jestem leniwa i spokojna. Mam prawie przenajświętszy spokój. Kilka miesięcy temu rzuciłam pracę. Jestem więc też bezrobotna, za to z ratą kredytu hipotecznego. Okazuje się jednak, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Mniej jem (schudłam), wcale nie używam (jestem zapewne zdrowsza na umyśle), baaardzo rzadko piję (wątroba jest wniebowzięta) i wiodę spokojny wiejski żywot. Na tę okoliczność postanowiłam wrócić do pisania. Głowa przewietrzona. Serce czyste. Ogrom inspirujących zdarzeń za mną.

Co do komentarzy: dzięki za rady dotyczące konstrukcji dialogów i całej reszty. Wniknę w starsze teksty i poprawię jak trzeba.
Stylistyczne porady zawsze w cenie! Jestem autorką najgłupszego zdania na świecie, które jako jednostka wybitnie oczytana, popełniłam w szkole podstawowej "Szedł Golisz szedł, aż zaszedł".

Co do narracji, bardzo się bronię przed pierwszą osobą. Choć jak czytam, to sama stwierdzam, że to nie jest najgorszy pomysł. Ale trąca to pamiętnikiem, a to nie ma być pamiętniczek. Muszę to przemyśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz