Wiecie ile mnie kosztuje to pisanie? Strasznie dużo. Psychicznie. Fizycznie. Materialnie. Seksualnie. (wstawcie tu sobie co chcecie. Każdy z Was myśli o mnie coś innego. Nie ma opcji, żebyście trafili to co ja. Biorąc pod uwagę oglądalność, szanse na to są mizerne).
Piszę to dla Was przy dźwiękach: http://www.youtube.com/user/supperelias?feature=watch#p/c/D722104C13338BEE/0/idjYP7lpFso korzystajcie z tego linka, póki możecie. Niebawem może się zdarzyć, że tubka podzieli los megaupload' a. Byłoby to mega smutnesaudne..
Wracając do tematu. Zanim w ogóle mogę spokojnie przysiąść do kompa, muszę się oddać tysiącom domowych obowiązków. Nawet nie będę wymieniać, bo nikt nie dojedzie do końca, a napisałam tam rewelacyjny moim skromnym zdaniem "pe-es".
Podoławszy tymże i owym, dokonuję przygotowania warsztatu pisarskiego. Miejsce pod pisanie, komfortowe pisanie dodam, wymaga wielu prac. Poprzedzone jest bowiem:
http://www.youtube.com/user/supperelias?feature=watch#p/c/D722104C13338BEE/8/V-8pQkIFszs muszę nabrać rytmu, zaczynam od wietrzenia pokoju. Później z tego uchylonego okna korzystam osobiście. Wychodzę do kuchni. Ostatnio mam ciągle fazę na talerze rozmaitości. Zaraziłam się tym od książkowej bohaterki Zuzy. Więc: ser pleśniowy; za nim mięsko, tu daję zazwyczaj kabanosa; następnie mozzarela pokrojona w grubasne kostki; oastrami bagietka, cholera wie, czy bagietka to jego nazwa, czy raczej z czym ma się to jeść, ja jem na talerzu; winogrono; kozi ser z patelni; kilka plasterków banana; smażony chleb z masełkiem zamyka krąg. A! Po środku orzechy, migdały, pistacje.
Z tym wracam do wywietrzonego pokoju. Popijając zimne piwo (lub red bula, takie dni też bywają) moszczę się na kanapie. Jest mi tu wygodnie i ciepło, chociaż nogi drętwieją. Ale tu śpię, więc nie mogę tu palić. Więc latam z tym kompem na papierosa. Jak już pójdę na fajkę, to tam siedzę i siedzę. Ale uwielbiam pisać i palić jednocześnie. Czuję się taka bardziej "pisarska" wtedy. Wmówiłam sobie, że faktycznie nikotyna przyspiesza, czy też usprawnia pracę synaps. Powtarzam to za Kingiem. Tak, STephenem Kingiem. Tym od horrorów. Jestem nim zafascynowana. Ale nie o tym teraz.
Przeczytałam o tym w "Pamiętniku Rzemieślnika".
No i mi się rozładowuje bateria. W drodze z kuchni do pokoju, pokonuję kilka zakrętów. W jednej ręce laptop. W drugiej kolejne zimne piwo. Podłączam kompa do ładowarki. Ale nie stawiam go byle gdzie. Mam taki rewelacyjny album Dzikowskiej (tak, tej Dzikowskiej od podróży) http://www.youtube.com/user/supperelias?feature=watch#p/c/D722104C13338BEE/8/V-8pQkIFszs Ziemia. Ma odpowiedni format. Jest moja podkładką pod laptopa a' la IKEA. Siadam. Odpalam muzykę, podłączam słuchawki. Moszczę się znów na łóżku. Znajduję odpowiednią pozycję. Odpalam tubkę i się wkręcam w tę historię, którą piszę na nowo. I z Bogiem sprawa jak wpadnę w rytm. No ale w końcu zaczynam znów pisać. I siku mi się chce za chwile. Nosz/ż kurwa mać. Cholery można dostać!
Więc ostrzegam Was! Już niebawem, będe pisać w moim wymarzonym miejscu na ziemi. Będę pisać ze swojego pierwszego własnego domu. Nie mieszkania. Domu. W polu. Wtedy będę siedziała na kanapie, z laptopem na podkładce IKEA. Kanapa będzie biała, właściwie drewniana, ale bardzo jest głęboka przez co wygodna. Można usiąść po turecku i nie martwisz się, że środek ciężkości dziwnym trafem ciągnie cie ku przodowi. Nienawidzę takich kanap. Krzesła też są za krótkie. I za wysokie.
A ja będę miała wszystko pod ręką i na miejscu. Papierosy, piwo, red bul, muzyka, lodówka na wyciągnięcie ręki. No właściwie to kilku rąk (kuchnia będzie miała 24 m2, największe pomieszczenie w domu), ale przynajmniej po prostej drodze i przy zapalonym świetle.Na siku tylko będę musiała wyjść.
Wtedy przebiję JK Rowling z tą straszną książką, której nie powinno czytać żadne dziecko. Myślę, że dopuściłabym ją od 15-16 roku życia. Film to jest pikuś. Ale te jej sugestywne opisy postaci. Bałam się. Chociaż czytałam pierwszy raz po angielsku, w oryginale i niewiele rozumiałam. Strasznie się bałam, jak zaczęłam to sobie wyobrażać. Fuj.
Ja napiszę książkę o czarodziejskim chłopcu, którą mamy będą dzieciom czytały "do brzucha". Terapeutyczną.
Tego sobie i Państwu życzę.
Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca, by móc przeczytać mój "pe-es"
Ps
a tytuł, bo mam wrażenie, że piszę za mało o seksie, bo mam bardzo słabą oglądalność. Albo o Kaczyńskim. Jak romsky (genialne o "mnie"). Albo o czymś równie istotnym.
wybaczcie błędy. I tak dużo czasu poświęciłam temu miejscu. Muszę wracać do głównej, bo ona stoi w oknie i czeka na gości. Muszę coś z nią zrobić...
czytam równocześnie dwie książki. Twoją i książkę wydaną - Olgi Tokarczuk. Mam więc dwie dobre lektury. Nie ściemniam, nie ma tutaj ni odrobiny przesady. Obie pozycje są dobre. Po Olgę sięgam do torebki (czytam głównie w drodze do i z pracy), na drugą czekam co wieczór, aż wpadnie do mojej skrzynki:)
OdpowiedzUsuńJest problem z komentarzami do tego posta. Musiałam wkleić treść, którą zostawiła Kate.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję! Co prawda nie czytałam Tokarczuk, ale czytałam o niej. Sama wydała swoją pierwszą powieść. Wolałabym mieć łatwiejszy początek niż autorka. Ale późniejszy przebieg kariery Tokarczuk jak najbardziej mi odpowiada!